CZESKI FILM NA TORACH
Postanowiłam się wybrać w ostatni piątek z moim opiekunem do Katowic pociągiem. Nic nadzwyczajnego powiecie, w cywilizowanej Europie taka podróż trwa około dwóch godzin, można zjeść i popracować, pogadać przez telefon. Szkoda czasu i pieniędzy na samolot lub nerwów na samochód.
Zaczęło się miło. Co prawda na odnowionej na Euro stacji Warszawa Centralna po raz kolejny wymieniane były schody stojące (ruchome to one były za towarzysza Gierka), ale jakoś dotarliśmy na peron i wsiedliśmy do EuroInterCity Warszawa-Budapeszt.
Byłam przygotowana, że w związku z pracami przygotowującymi trasę na debiut Pendolino, pojedziemy ponad trzy godziny.
Piętnaście minut po ruszeniu pierwszy zgrzyt - przez pociąg jedzie z wózeczkiem i rozdaje wodę i ciasteczka pracownik PKP InterCity, który nagabywany o śniadanie mówi, że wagon restauracyjny prowadzą Czesi, wiec on nic nie wie. Fakt, w czyściutkim wagonie restauracyjnym miły Czech potwierdza, ze śniadanko będzie przyniesione do fotela. 10 minut pózniej jemy. Europa. Pytanie tylko, po co InterCity wydaje kasę na pracownika rozdającego za darmo wodę, skoro pozwala na prowadzenie interesu Czechom? We własnym pociągu!
Mój opiekun wyjmuje po śniadanku telefon i próbuje zadzwonić. Berezyna. Na sztandarowej inwestycji PKP, Centralnej Magistrali Kolejowej, przez bitą godzinę nie ma zasięgu. I tą trasą mają za kilka miesięcy pomknąć Pendolino pełne biznesmenów?
Pociag wlecze się niemiłosiernie, bo na prawie jednej trzeciej trwają prace. Pomyśleć, że pociag Eurostar pokonuje trasę Paryż-Londyn w 2 godziny 15 minut (470 km) a Paryż-Bruksela w 1 godz 10 min (300 km). Ah ci zdezorganizowani Francuzi, których tak uwielbiamy krytykować!
Współczuję nowej Minister Infrastruktury. Pomimo 25 lat reform i strumienia unijnej kasy, PKP udowadnia, ze nie potrafi przygotować i wykonać tak prostego zadania jak skoordynowanie planu remontów i wyposażenia najważniejszej ponoć w kraju trasy kolejowej. Ale kiedy już wszyscy pasażerowie przesiądą się do autobusów, samochodów i samolotów, kolejowi związkowcy zapewne ruszą na premiera, by wydawał nasze podatki na ich niezasłużone emerytury. A media będą bezmyślnie pokazywać protesty, bo łatwiej to robić niż odważyć zapytać się Pani Minister kto odpowiada za ten bałagan.
Ale humor poprawia nam znowu Czech. Na swoim wózku przywozi dobrą kawę. Wózka InterCity nie widać. Wolny rynek sprzedaży kawy w pociągu zaczyna się nam podobać. I wtedy wpadam na pomysł. Może w ogóle warto oddać zarządzanie kolejami kolegom Czechom? Już przecież raz uratowali swoim taborem Koleje Śląskie od niebytu. Może im sprzedać InterCity? A może im sprzedać całe PLK? W Czechach program naprawy torów zakończono już kilkanaście lat temu, szybkie pociągi mkną do Wiednia i Monachium...Ot taki pomysł....ale siedźmy lepiej cicho, bo gdy przyjdzie konduktor, będę udawała jak zwykle kota. Bo koty w InterCiry nie płacą za przejazd, ale psy już tak...
A propos, gdy wracałam wieczorem do Warszawy, tym razem z półgodzinnym opóźnieniem, w Grodzisku Mazowieckim minął nas podążający na próby torowiska Pendolino. Wygląda ładnie, ale nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że ten cały polski czeski film na szynach przypomina sytuację, gdyby kupić najpierw najdroższy samolot, a potem się zastanawiać, gdzie i kiedy zbudować lotnisko. Szkoda, że to wszystko za pieniądze podatników. Czyli nasze.
data publikacji 06-10-2014
Chcesz skomentowac a nie masz Facebooka? Napisz do nas - redakcja