Jeden ze znajomych powiedział mi niedawno, że słyszał o pomyśle Sejmu dla zwierząt. Zapachniało mi jednocześnie Orwella Folwarkiem Zwierzęcym i starym dobrym polskim Zoo. Pewno można każdego parlamentarzystę przerobić na czworonoga, ale przecież walczymy w Milionach Przyjaciół z przyznawaniem zwierzętom ludzkich cech, więc pomysł by nie przeszedł.
Ale z drugiej strony, gdyby tak stworzyć Wysoką Izbę, która miałaby się tylko zajmować sprawami zwierząt. Która z Sejmem normalnym miałby podpisany jakiś konkordat, ze prawa ustanowione przez jeden są respektowane przez drugi?
Puśćmy więc na chwilę wodze fantazji. Już widzę nową ustawę zasadniczą zaczynającą się od słów "Każde zwierze rodzi się wolne..."
Taki Sejm pewno w ekspresowym tempie uchwaliłby ustawę o obowiązkowym zakładaniu czipów na koszt Państwa, bo przecież każdy obywatel musi posiadać dowód osobisty. Zakazałby nielegalnej hodowli, bo niewolnictwo jest nielegalne. Wprowadziłby państwowy program budowy schronisk, bo mieszkania socjalne to obowiązek każdego nowoczesnego państwa. Karałby surowo jakiekolwiek czyny cielesne, o zabójstwie nie mówiąc. Zniósłby jako przejaw rasizmu i segregacji wszelkie zakazy wstępu na plaże, do sklepu, do restauracji, do hotelu wreszcie.
Zastanówmy się więc przez chwilę. Czy rzeczywiście trzeba czekać na zwierzęcy Sejm, czy też ten nasz mógłby zająć się prawami zwierząt? Może zamiast biegać od studia do studia, panie i panowie posłowie przypomną sobie, że zostali wybrani by stanowić prawo, a nie podwyższać oglądalność programów TV?
Miliony Przyjaciół już wkrótce powie "sprawdzam". A politycy wszelkiej kolorystyki niech pamiętają, że właścicieli zwierząt domowych jest w Polsce kilkanaście milionów, warto się o te głosy zatroszczyć...
data publikacji 12-09-2012
Chcesz skomentowac a nie masz Facebooka? Napisz do nas - redakcja
skomentuj