Dusia trafiła do schroniska, bo umarła jej pani. Dowiedziałam się o tym i najzwyczajniej w świecie współczułam tej kotce. Myślałam sobie, że zwierzak musi bardzo cierpieć, bo przecież miał dobry domek, dobre życie, kochanego człowieka, a teraz siedzi w małej klatce, wściekły i przestraszony, nikomu nie daje do siebie podejść, a jak ktoś podaje mu jedzenie czy sprząta klatkę, to kot gryzie i drapie rękę człowieka. Bardzo było mi żal Dusi i wzięłam ją do domu właśnie dlatego, że żal mi było kota, który stracił dobry dom i który, tak sobie to wyobrażałam, bardzo cierpiał po stracie tego, co miał i o czym pamiętał. Czy miałam rację myśląc w ten sposób? Czy koty są na tyle świadome, że zdają sobie sprawę z tego, że coś straciły, czy pamiętają, że miały dom, czy mogą tęsknić do tego, czego zostały pozbawione?
Usłyszałam kiedyś w radiu, jak pani doktor znająca się na zwierzętach mówi, że koty nie funkcjonują tak, jak ludzie, w tym sensie, że nie robią planów na przyszłość, nie wiążą nadziei z przyszłymi wydarzeniami, kocia mama nie odczuwa emocji związanych z wydarzeniami takimi, jak choćby zbliżająca się matura córki itd. To, że kocia mama nie emocjonuje się przyszłą maturą córki jest jasne, ale co z innymi sprawami? Czy koty mają wspomnienia? Czy robią sobie jakieś plany? Czy w ogóle zdają sobie sprawę z tego, że istnieje coś takiego, jak przyszłość?
Widziałam film opowiadający o dwóch mężczyznach, chyba Anglikach, którzy wychowywali małą lwiczkę. Zwierzę rosło i w końcu ludzie musieli się z nim rozstać. Kocisko wywieziono do Afryki i puszczono wolno. Po półtora roku mężczyźni w towarzystwie naukowców wybrali się na tereny, na których żyła lwica. Chcieli się z nią spotkać. Oczywiście nikt nie mógł przewidzieć skutków tego spotkania, ale byli opiekunowie zwierzaka chcieli zaryzykować. No i stali tak na tym afrykańskim stepie i w końcu lwica ich zauważyła. Zaczęła biec w ich kierunku. Była coraz bliżej i wreszcie skoczyła na nich... Jak to zwierzę się ucieszyło, jak lizało swoich ludzi, jak radośnie się do nich przytulało, a ci ludzie oczywiście poryczeli się jak bobry. Ja też się prawie poryczałam patrząc na tę scenę. I znowu zadawałam sobie pytanie o to, na ile koty są świadome siebie i świata, jaką mają pamięć, czy wybiegają myślą w przyszłość i, właśnie, czy myślą?
Niedawno kupiłam trzy książki Antonio Damasio: „Błąd Kartezjusza”, „W poszukiwaniu Spinozy” oraz „Jak umysł zyskał jaźń”. Nie przeczytałam jeszcze wszystkiego, a tę ostatnią książkę, „Jak umysł zyskał jaźń”, jeszcze ciepłą, bo wydaną w roku 2010 (w Polsce w roku bieżącym), mam w czytaniu. Damasio jest neurologiem, neurobiologiem i psychologiem i zajmuje się między innymi zjawiskami takimi, jak umysł czy jaźń. Teraz będzie krótki referat z Damasio na temat jaźni. Otóż według portugalskiego profesora jaźń jest procesem, który możemy rozważać z dwóch punktów widzenia: obserwatora i podmiotu. Kiedy przyglądamy się jaźni z punktu widzenia obserwatora, postrzegamy jaźń jako dynamiczny przedmiot, jako obiekt zmieniający się w czasie. Jaźń-jako-przedmiot, to materialne „ja”. Jaźń jako podmiot, jako wiedzący, jest czymś niejako nałożonym na jaźń-przedmiot i daje początek kolejnym etapom przetwarzania umysłowego.
Damasio wyróżnia protojaźń, jaźń rdzenną i jaźń autobiograficzną. Najpierw są uczucia pierwotne, elementarne poczucie własnej egzystencji i one wypływają z protojaźni. Jaźń rdzenna zajmuje się działaniem, a mówiąc precyzyjniej, relacją między organizmem, a danym obiektem. I wreszcie jest jaźń autobiogaficzna, którą Damasio definiuje w kategoriach wiedzy biograficznej obejmującej przeszłość oraz przewidywaną przyszłość. Protojaźń i jaźń rdzenna tworzą „ja” materialne, a jaźń biograficzna tworzy „ja” społeczne i „ja” duchowe. Jaźnie rdzenna oraz autobiograficzna tworzą w umyśle wiedzącego. I teraz najważniejsze - Damasio stwierdza, że prawdopodobnie jaźnią autobiograficzną, poza ludźmi, obdarzone są niektóre ssaki: wilki, małpy, ssaki morskie, słonie, psy oraz koty.
Kocham swoje koty tak czy siak, ale od kiedy przeczytałam, co napisał Damasio, inaczej na nie patrzę. Nie umiem nazwać tego nowego uczucia. Z pewnością jest to większy niż wcześniej szacunek. Ale co jeszcze? Może pokora?
data publikacji 12-11-2014
Chcesz skomentowac a nie masz Facebooka? Napisz do nas - redakcja
skomentuj