Świat jest w nieustannym ruchu. Zmienia się wszystko, niekiedy na lepsze, innym razem znowu na gorsze. Bez względu na konsekwencje nie można zatrzymać odwiecznego bicia serca Ziemi. Pozostają więc dwa wyjścia: poddać się temu rytmowi albo zatrzasnąć się w jednym jego momencie i połknąć klucz. Trzeba tylko uważać, bo czasem można się zadławić.
Przy rozmowach ze starszymi ludźmi powinno się uważać. Zwłaszcza, jeśli już dawno zamknęli za sobą drzwi. Luźne pogaduszki w mgnieniu oka mogą się bowiem zmienić w przepełnione konsternacją milczenie któregoś z rozmówców (jeśli nie wybuchnie otwarta wojna na słowa). Wystarczy dobrze znana formułka: „za moich czasów…” i ma się wrażenie, że zaraz wszystko stanie w ogniu. Konkretniej w piekielnych płomieniach zastoju, niewiedzy oraz braku wrażliwości na cokolwiek, co nie wiązało się z szanownym „ja”. Właśnie tak, liczyło się wyłącznie „ja” oraz to, co kręciło się wokół niego. Nikt nie dbał o to, że czasem trzeba pójść z psem do lekarza weterynarii, że las kiedyś się „wyczerpie”, tygrys to nie tylko kawał futra i biżuteria z kłów, a pojęcie „przyszłość” nie jest tak odległe, jak mogłoby się wydawać.
Wielu ludzi utrzymuje takie mniemanie współcześnie i wołem nie wyciągniesz z ich małego światka. Czemu tu się dziwić, że tyle kotów biega zarobaczonych i niewysterylizowanych, psy trzymane są na krótkich łańcuchach, musząc się zadowolić byle resztkami z obiadu i umierają w męczarniach, bo zwierzę samo się „nie wyliże”? Tkwią takie skamieniałości w złudnych przekonaniach, gotowi jedynie narzekać na dzisiejszą młodzież i czego to nie robią zapsieni czy zakoceni wariaci, że zapewniają swoim czworonożnym godziwe warunki do życia. Dziś pies nie jest tylko podwórkowym burkiem, nie jest też tak odporny na choroby, jak kiedyś. Kotu nie wystarczy jedna złapana przez niego myszka na tydzień. Nie ma też czegoś takiego, jak magiczne działanie sproszkowanego rogu nosorożca czy małpia łapka, tak „na szczęście”. A jednak masy ludzi z różnych kultur wierzą w te bujdy, bo tak robili ich przodkowie. Co więcej, człowiek wypracował sobie przekonanie, że to on dzierży całkowitą władzę nad światem. Zwierzęta mają mu być absolutnie podległe, powinny w ciszy oraz cierpieniu znosić jego kaprysy. Czyli witamy w erze Freda Flintstone’a.
Gdy tak pozbieramy do kupy wszystkich tych zamkniętych za ścianą przeszłości ludzi, w naszym Serduszku Świata może zrobić się porządny zator. A to znaczy, że kiedyś ono stanie. Staje każdego dnia dla milionów zaniedbanych stworzeń.
„Za moich czasów pies jadł z koryta razem ze świniami i był zdrowy, jak byk!”;
„Kiedyś nie chodziło się do >>wyteryniarzy<<, zostawiało się zwierzę i nazajutrz patrzyło czy jeszcze dycha”;
„Po co koło tego chodzić? Krótki łańcuch i do budy!”;
„Dawniej dom był tylko dla ludzi i był spokój”.
Doprawdy? A za moich czasów świnie latały i nie prosiły o pozwolenie, o!
data publikacji 18-12-2014
Chcesz skomentowac a nie masz Facebooka? Napisz do nas - redakcja
skomentuj