Korzystamy z plików cookies w celach statystycznych i umożliwienia funkcjonowania serwisu.
Uznajemy, że jeżeli kontynuujesz korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę. Informacje o możliwości zmiany ustawień cookies: O Cookies Zgadzam się, zamknij X
Łucja Lange
LEOPOLD, CZYLI OPOWIEŚĆ O KOCIEJ TRAUMIE

Kiedy otwieram oczy, a na mojej klacie drzemie rozmruczany kot... mam wrażenie, że świat powraca na właściwe tory, ale zanim do tego doszło musiał się wywrócić.

W wielu badaniach na temat zachowań kotów (jak i innych zwierząt, w tym ludzi) pojawia się stwierdzenie, że "koty nigdy nie zapominają". Działa tutaj pamięć emocjonalna, która zapisuje w kocie złe i dobre doświadczenia.

Dobre sprawiają, że kot stara się powtarzać okoliczności by uzyskać ten sam efekt. Złe powodują stosowanie uników. U ludzi sytuacja jest o tyle prosta, że z pomocą terapeuty możemy "przepracować" traumę i oswoić swoje lęki. Co zrobić jeżeli trafia do nas straumatyzowany kot, którego przejść nie znamy, a rozmowa z nim bardziej przypomina niekończący się monolog? Istnieją psychologowie zwierzęcy, którzy mogą starać się zrozumieć problem. Ale samą diagnozą go nie rozwiążą. Jeżeli mamy czas i cierpliwość możemy również sami obserwować kota i wchodzić z nim w interakcje, kiedy pojawia się strach. Warto czasami spróbować.

To właśnie mój sposób na Leopolda. Leopold to kot adoptowany z fundacji. Znaleziony przez kogoś, kto nie mógł go u siebie zatrzymać. Prawdopodobnie wyrzucony przez kogoś, kto nie chciał go dłużej zatrzymywać.

Jego historia jest trudna do ustalenia. Pięcioletni kocur, nie wykastrowany, przerażony. Boi się mężczyzn. Boi się obcych. U weterynarza udawał kamień. Po jakimś czasie od zabrania z lecznicy po kastracji zaaklimatyzował się w mojej łazience. Wypuszczony na mieszkanie zaanektował sobie przestrzań między ścianą a kanapą. To jest "bezpieczne miejsce". Tam chowa się za każdym razem, kiedy czuje się zagrożony. Różnica jest taka, że w grudniu siedział tam notorycznie, a teraz wchodzi tam na góra pięć minut. Jego ciekawość świata sprawia, że nie potrafi zostawić "czynnika stresującego" bez sprawdzenia go. Tym bardziej jeśli ja jestem w pobliżu i mogę go uratować.

Rozpracowywanie jego traumy trwa. Początkowo nie pozwalał czesać się. Rzucał się na mnie jak dzikie zwierze z szaleństwem w oczach, gdy tylko wycierałam coś białym ręcznikiem papierowym. Rzucał się na Lilianę (jego równieśniczkę, którą mam od prawie sześciu lat), traktował ją brutalnie i widać, ż ewidentnie był pracownikiem hodowli, rozpłodowcem... co usiłuje demonstrować zupełnie nieświadomej i obojętnej na jego zaloty Lilce. Wpadał w panikę kiedy był brany na ręce. Nie wchodził na kolana. Nie spał w łóżku. Nie pozwalał się dotykać ani głaskać. Nie mruczał.

Nie tolerował obcych w domu - a jeżeli byli to mężczyźni powyżej czterdziestki kot znikał za kanapą. Komunikacja z nim polegała na "czytaniu z ruchów ciała". Kot idzie do miski, czyli chce jeść - itp. By móc go zrozumieć musiałam najpierw ustalić rasę. Bo bez dwóch zdań jest to kot rasowy. Wiele nazw pojawiało się czy to z samej fundacji, czy od innych osób. Coraz częściej pojawiał się związek z rasą syberyjską. Po paru tygodniach udało się ustalić ku mojej rozpaczy, że kocur a i owszem jest spokrewniony z rasą syberyjską - z tą różnicą, że... należy do własnej rasy - Neva Masquerada. W opisie cech widać dokładnie Leopolda. Z małymi rysami, w postaci jego traumy.

Kolejne miesiące przynosiły małe sukcesy. Nie warto odpuszczać. Każda minuta poświęcona na pomoc i zrozumienie Leopolda opłaciła się. Kot zaczął spać w łóżku. Zaczął budzić mnie mruczeniem i przytulaniem. Przestał molestować Lilianę. Można wyciąć mu sfilcowane kłaczki, można nawet otrzymać przyzwolenie na czesanie - nie za długie, ale wystarczające. Lepiej reaguje na obcych w domu, chociaż nie ma wielkiego zaufania do nich i głaskać się za długo nie pozwoli. Przychodzi prosić o zabawę, pieszczoty lub jedzenie (to przede wszystkim).

Nie lubi kiedy dzielą nas zamknięte drzwi - musi mieć mnie na oku. Kiedy wracam do domu wita mnie w drzwiach. Jest złośliwy, sprytny i inteligentny. Po kastracji urósł i niestety trochę przybrał na wadze, na szczęście nie za dużo. Linieje na wszystko bez wyjątku - pięknym runem nadającym się idealnie do robienia filcowych kwiatków. Nie ma ataków agresji, chociaż w zabawach czasami usiłuje gryźć.

Wszystko powoli układa się w naszym życiu. Po pół roku i ogromie pracy Leopold jest już dumnym i pięknym kotem. Nie wiem ile jeszcze czasu zajmie mu odnajdywanie się w nowej rzeczywistości. Czy kiedykolwiek będzie spokojny? Czy nadejdzie taka chwila, gdy nie będzie przerażony obecnością obcych ludzi? Nie wiem również czy kiedykolwiek dojdzie do wniosku, że krzywdy, jakie wyrządził mu człowiek należą do przeszłości. Ale kiedy otwieram oczy, a na mojej klacie drzemie rozmruczany kot... mam wrażenie, że świat powraca na właściwe tory.
 

data publikacji 26-09-2014

Chcesz skomentowac a nie masz Facebooka? Napisz do nas - redakcja



skomentuj

Witamy na stronie dla tych z Was, którzy chcą zmieniać na lepsze życie zwierząt i ich opiekunów w Polsce.

Strona tworzona przez miłośników zwierząt, której celem jest pokazanie wszystkim, nie tylko opiekunom zwierząt, jak należy z nimi postępować, jak się wobec nich zachowywać. Zachęcająca do tolerancji i promująca zmiany miejsca zwierząt w przestrzeni publicznej, tak aby także ich opiekunom żyło się wygodniej. 

Nasze teksty nie wymagają szybkiego komentarza,  zachęcają do refleksji. Nasze filmy pokazują ludzi, którzy dla zwierząt wiele robią. Staramy się dotrzeć do ciekawych inicjatyw. Pokazywać Fascynatów i Pozytywnych Wariatów. Nasi Eksperci i Czarodzieje mają Kwity na Mity. A Daisy opisuje świat widziany 20 cm od ziemi :-) 

Zapraszamy do wysyłania komentarze emailem na redakcja - publkujemy wszystkie zgodne z naszym Regulaminem

Znajdziesz nas także na  Twitterze, Facebooku i You Tube.

© Copyright 2013 Miliony Przyjaciół All Right Reserved