Korzystamy z plików cookies w celach statystycznych i umożliwienia funkcjonowania serwisu.
Uznajemy, że jeżeli kontynuujesz korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę. Informacje o możliwości zmiany ustawień cookies: O Cookies Zgadzam się, zamknij X
MÓJ ANIOŁ STRÓŻ

Moja historia z Czajką zaczęła się na kilka miesięcy przed tym jak ostatecznie zdecydowałam się ją wziąć. Zawsze marzyłam o swoim własnym psiaku i zawsze chciałam, żeby był to malamute bądź nowofundland. Mój dom zawsze był pełen zwierząt i nigdy nie zabrakło w nim psów. Zawsze jednak były to psy mojej mamy.

Zawsze wiązałam przyszłość ze zwierzętami. Dlatego po maturze poszłam na zootechnikę i poszłam do swojej pierwszej pracy. Sklepu zoologicznego. Co jakiś czas z ciekawości wyszukiwałam na różnych stronach albo malamutów albo niufków.Wpisałam w allegro malamuta i pokazała mi się ona… CZAJKA… coś niesamowitego, od razu serce zaczęło mi mocniej bić. Te oczy…smutne, zagubione…Niestety nie mogłam nic zrobić. Mieszkałam z rodzicami a razem z nami Mela która niekoniecznie toleruje inne psy a już na pewno suki.

Minęło kilka tygodni…co i rusz Czajka znów widniała na stronie.

Zaczęłam dopytywać się znajomych, rodziny, że może ktoś by chciał te najsmutniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałam. Nikt…Pomyślałam, że może co miesiąc mogła bym wysyłać jej pieniążki, karmę cokolwiek co polepszyło by jej standard życia. No właśnie standard życia…dowiedziałam się, że dostaje karmę od Fundacji Malamutów, ale przecież to nie uratuje jej duszy…

Zaczęłam kombinować, wysyłać sms-y do znajomych czy nie mają jakiegoś mieszkania do wynajęcia…I od tego momentu wiedziałam, że nie popełniam błędu. W ciągu jednego dnia znalazłam mieszkanie…baa…domek jednorodzinnym z dość dużym ogrodem jak na Warszawę. Kilka dni później powiedziałam rodzicom, że się wyprowadzam. Przyjęli to nieźle ale na wiadomość, że dlatego, że biorę psa…zdębieli. Powiedziałam, że to ostateczna decyzja i nic jej nie zmieni. Zgodzili się. Poprosiłam tatę by mógł ze mną po nią pojechać…odmówił…do tej pory nie wiem czemu. W czasie kiedy szukałam transportu zdążyłam się przeprowadzić. Na drugi dzień mieszkania samej odwiedziła mnie Kazuria z wizytą przed adopcyjną. Boże jak ja się wtedy stresowałam, że decyzja nie będzie leżała po mojej stronie.

W tym czasie mój dawny znajomy zgodził się mnie tam zawieźć i przywieźć.

Była też odpowiedź…POZTYWNA!!! Ahhh!!! Cóż za szczęście.

Pojechaliśmy…do tej pory pamiętam kiedy ją zobaczyłam moja pierwsza myśl była „ale ona wielka”. Wróciliśmy. To było zaraz po świętach wielkanocnych. Czajka wpadła i od razu spałaszowała moje ciasta świąteczne. Pierwsze noce nie były przespane z powodu szczurów w klatce na które Czajka ochoczo pohukiwała.

Wzięłam sobie kilka dni wolnego, żeby móc zapoznać się z Czajką. Jeszcze w tym czasie poszłyśmy na spacer kiedy mój Aniołek spałaszował jakąś starą kiełbasę. Oczywiście się zatruła. Pojechałam z nią do pracy bo miała biegunkę i wymiotowała. Przyjechała nasza Pani weterynarz która zapisała mi leki i antybiotyk. Musiałam go podawać 3 razy dziennie. Niestety nie mogłam już wziąć dni urlopowych a pracowałam po 12 godzin. Poprosiłam wtedy mojego faceta, żeby pojechał wyszedł z nią na spacer i podał lek. Pamiętam, że byłam już totalnie spłukana i nie było mnie stać na zabezpieczenie Czajki przeciw kleszczom. Przypominałam się mojemu facetowi, żeby nie zabierał jej do lasu. Oczywiście to zrobił, nie zdążył nawet przyjechać do pracy oddać mi kluczy do domku.

Byłam na niego wściekła. Gdyby moja perełka dostała babeszjozy chyba bym go utłukła! Hmm…tak się zakończył nasz związek, ale zaczęłam się spotykać z kolegą z którym jechałam po Czajeczkę…i tak oto teraz jestem jego żoną, mamy dziecko…

Z Czajką przeżyłam najpiękniejsze chwile swojego życia a było ich mnóstwo!!! Obróciła mój świat do góry nogami. Była jedną z największych miłości mojego życia. Nigdy nie było z nią problemów po mimo iż często się mówi, że pies schroniskowy jest „trudny” - ahhh ale za to ile radości…

Była u nas ponad 2,5 roku. Miała zwyrodnienie kręgosłupa co bardzo utrudniało jej poruszanie się i nasze ukochane spacerki. Gdy zwykłe leki przestały działać Czajka dostała sterydy, po których zaczęła okropnie chudnąć a już była bardzo chuda. 3 dni temu dowiedziałam się, że to może być nowotwór. Dzisiaj już jej nie ma…uśpiliśmy ją bo miała przerzuty do płuc.

data publikacji 26-12-2014

Chcesz skomentowac a nie masz Facebooka? Napisz do nas - redakcja



skomentuj

Witamy na stronie dla tych z Was, którzy chcą zmieniać na lepsze życie zwierząt i ich opiekunów w Polsce.

Strona tworzona przez miłośników zwierząt, której celem jest pokazanie wszystkim, nie tylko opiekunom zwierząt, jak należy z nimi postępować, jak się wobec nich zachowywać. Zachęcająca do tolerancji i promująca zmiany miejsca zwierząt w przestrzeni publicznej, tak aby także ich opiekunom żyło się wygodniej. 

Nasze teksty nie wymagają szybkiego komentarza,  zachęcają do refleksji. Nasze filmy pokazują ludzi, którzy dla zwierząt wiele robią. Staramy się dotrzeć do ciekawych inicjatyw. Pokazywać Fascynatów i Pozytywnych Wariatów. Nasi Eksperci i Czarodzieje mają Kwity na Mity. A Daisy opisuje świat widziany 20 cm od ziemi :-) 

Zapraszamy do wysyłania komentarze emailem na redakcja - publkujemy wszystkie zgodne z naszym Regulaminem

Znajdziesz nas także na  Twitterze, Facebooku i You Tube.

© Copyright 2013 Miliony Przyjaciół All Right Reserved