CARTHAGO DELENDA EST
O precyzyjnie ustalonych, dotkliwych i nieuchronnych karach za znęcanie się nad zwierzętami.
O jasnym, niebudzącym wątpliwości określeniu, od którego momentu zaczyna się znęcanie.
O tym, że policjanci, prokuratorzy, sędziowie nie mogą już machać ręką na krzywdę, wyrządzaną przez człowieka zwierzęciu.
O tym, że hańbą i przestępstwem jest zadawanie zwierzęciu bólu fizycznego i/lub psychicznego, gdy nie ma to związku z działaniem ratującym jego zdrowie lub życie.
O tym, że zwierzęta znacznie więcej, niż podejrzewamy, wyczuwają i rozumieją, nie mówiąc już o podatności na cierpienie.
O tym, że przyjmując zwierzę pod opiekę, przyjmujemy ogromny, wspaniały, radosny i bezwzględny obowiązek, więc musimy naprawdę przeformować życie, kiedy zwierzę pierwszy raz trafia pod nasz dach. Także dach schroniska.
O tym, że schroniska i przytuliska dla zwierząt są smutną koniecznością i że powinny być stadium przejściowym.
O tym, że bezdomność psów i kotów jest hańbą i niegodziwością, za które jedyną winę ponosimy my, dwunogi rozumne.
O tym, że kolosalnym krokiem ku zakończeniu tej hańby i niegodziwości będzie program powszechnej, obowiązkowej, refundowanej sterylizacji nierodowodowych psów i kotów – stanowiący zrazu wydatek, a później kolosalne oszczędności w wielu wymiarach.
O tym, że apele o ratowanie „zbędnych” koni pociągowych są apelami o ratowanie także naszych dusz.
O tym, że zwierzęta winny budzić w nas instynktowne refleksje.
O tym, że widok psa na ulicy, biegającego jak oszalały to w jedną, to w drugą stronę, to znak że pies albo się zgubił, albo został porzucony i trzeba spróbować mu pomóc.
O tym, że istnieją służby, instytucje i fundacje, które takiej pomocy muszą udzielić, wystarczy więc szybki telefon.
O tym, że fundamentalnym elementem krajobrazu są ptaki, więc dzień warto zaczynać latem od nalanie pobliskim ptakom wody do pojemnika, a zimą – karmy.
O tym, że „karmą” nie jest spleśniały bochen chleba (bo jest szkodliwy), a pokrojone w kostkę kawałki chleba wciąż jadalnego, a jeszcze lepiej – najtańsze nawet płatki owsiane i inne ziarenka.
O tym, że gminne wydziały ochrony środowiska prowadzą programy opieki nad zwierzętami: wydają karmę zarejestrowanym karmicielom kotów bezdomnych i ptaków, sponsorują sterylizację i leczenie bezdomniaków, a także specjalne budki na zimę dla kotów, psów i ptaków.
O tym, że można powiększyć przestrzeń szlachetności i normalności, jeśli tylko przesuniemy wzrok nieco dalej od czubka własnego nosa.
O tym, że ludzie pomagający zwierzętom w potrzebie to niekoniecznie starsze panie i nawiedzeni ekolodzy w pseudoindyjskich ciuchach, bo pomoc i poczucie odpowiedzialności pasują do każdego wieku, stroju, zawodu i kondycji.
O tym, że pomaganie zwierzętom w potrzebie nie wyklucza pomocy udzielanej chorym dzieciom w hospicjach, samotnym, ciemiężonym matkom czy ofiarom katastrof – czyli że nie mają racji ci, co mówią: „Psom pomagasz? A tam chore na raka dzieci cierpią!”, bo mówią tak najczęściej ci, co nie pomogli ani jednym, ani drugim.
O tym, że powinny funkcjonować nie tylko plaże, ale też sklepy, restauracje, kawiarnie, urzędy, kościoły – otwarte dla psów, towarzyszących ludziom. Nie tylko, choć przede wszystkim, dla psów-przewodników.
O tym wszystkim należy mówić do upadłego, przypominać, apelować. Powinniśmy o tym mówić my – ludzie już wrażliwi – w sposób przyjazny, perswazyjny, nie pogardliwy wobec niedoinformowanych. Ale mówić nie we własnym gronie przekonanych, tylko wyjść z naszą wiedzą i empatią na zewnątrz. Powinni mówić o tym duchowni, autorzy popularnych seriali obyczajowych, dziennikarze, nauczyciele w szkołach.
Nigdy za mało. Inaczej prawo swoje, ludzie swoje, a zwierzęta, jak zwykle, załatwione w drewniane pięć złotych.
data publikacji 27-08-2013
Chcesz skomentowac a nie masz Facebooka? Napisz do nas - redakcja
skomentuj