FELIETON DWUNASTY
Osobowość pani Agnieszki, naszej bliskiej sąsiadki jest złożona. Są to właściwie dwie Agnieszki w jednym.
Gdy się pani Agnieszce ktoś nieopatrznie narazi – staje się ona istnym wulkanem słownej agresji. A słownictwem dysponuje wzbogaconym ostatnio o wyrazy francuskie, jako że przez większą część roku przebywa ze swoim partnerem we Francji.
Natomiast wobec zwierząt o żadnej agresji ze strony pani Agnieszki nie może być mowy.
Na widok bezdomnego zwierzaka pani Agnieszka, jak to się mówi : całkowicie wymięka. Zabiera go do domu, odkarmia. Ostatnio zaopiekowała się zabiedzonym, bezdomnym psem spotkanym pod cmentarzem.
Jest także kot Feliks. Ogromny, ponury, całkowicie pozbawiony uczucia lęku przed ludźmi.
Nigdy dotąd nie spotkałem tak bezczelnego kota. Czasami nas odwiedza, siada na najwyższym stopniu schodów prowadzących do domu i czeka. Kiedy mu sugeruję, żeby wracał do swego domu, przenosi się o jeden stopień niżej i znów patrzy na mnie ponuro. Wówczas muszę mu zaproponować coś do jedzenia. Nie rzuca się na nie, jak każdy głodny zwierzak Zanim przystąpi do konsumpcji, przez chwilę badawczo mi się przygląda. Po skończonym posiłku odchodzi, kiedy sam uzna, że już na to pora. Feliks to duża indywidualność.
Pies o sercu lwa to Rambuś. Nie wiem jakim cudem to ogromne serce mieści się w jego piersi, jako że Rambuś ma posturę średniego kota. Śmiertelnymi wrogami Rambusia są TIRY.
Atakuje również samochody ciężarowe, a ostatnio rzucił się nawet na auto naszego syna Radka, ale tylko TIRY są naprawdę na miarę jego ambicji. Mówiąc „atakuje” nie mam na myśli obszczekiwania oddalającego się wehikułu, Rambuś naciera na TIRY i samochody ciężarowe niemal frontalnie. W jakiejś potyczce stracił Rambuś jedno oko, ale nie osłabiło to ani o jotę jego męstwa. Mnie traktuje przyjaźnie. Prawie zawsze mam jakiś smaczny kąsek dla tego małego czorta.
Podobnie jak i dla białej suki z idealnie czarną głową, która otrzymała od pani Agnieszki imię Sunia. Nie wiadomo, jak brzmiało jej poprzednie imię. Wiadomo tylko, że po śmierci starszej, samotnej pani, która się suką opiekowała, dołączyła Sunia do gromady psów bezdomnych, do dnia, w którym przyjęła ją pod swój dach pani Agnieszka.
Sunia to włóka, podobnie jak grasujący po okolicy Rambuś. Sunia zazwyczaj przyłącza się do nas kiedy idziemy nad Świder, kąpie się w rzece, potem tarza się w piasku, za co nie jest wpuszczana do domu, więc nie wiadomo jakim sposobem nazajutrz ma znów białe futro.
Sunia zna w stopniu zadawalającym język polski. Wita mnie radośnie, kiedy wracam ze sklepu, ale gdy tylko usłyszy: „nic dla ciebie nie mam”, wie, że sprawa nie podlega negocjacjom i natychmiast odchodzi.
Zamieszkaliśmy tu wcześniej aniżeli pani Agnieszka, lecz nikt z nas nie zliczy ile suk i psów mieszkało naprzeciwko naszego domu. Jeszcze z czasów stabilnej komuny pamiętam trzy małe psy, które miały opracowany system atakowania rowerzystów. Tylko cykliści nieznający tego zakątka Dębinki zapuszczali się w naszą i sąsiednie ulice. Te, lub ci którzy przeżyli już spotkanie pierwszego stopnia z trzema pieskami pani Agnieszki wytyczali sobie trasy okrężne.
Ukoronowaniem sukcesów trzech małych piesków było ich zetknięcie się z motocyklistą.
Na własne oczy widziałem, jak za ich sprawą ogromne chłopisko wraz ze swoim potężnym motocyklem „zaliczyło glebę”. Pieski natychmiast zniknęły w lesie, a ja i pani Agnieszka zgodnie oznajmiliśmy rozwścieczonemu motocykliście iż nie mamy pojęcia czyje to były psy.
Ostatnio pani Agnieszka i pan Mirek postanowili zabrać do Francji jakiegoś polskiego psa. Sympatyczny piesek Kiler miał już paszport, kiedy pani Agnieszce zaoferowano dwa rozkoszne szczeniaczki. I to one właśnie, siostrzyczka i brat zmienili obywatelstwo polskie na francuskie.
Jak słyszałem, we Francji robią furorę. Pani Agnieszce i panu Mirkowi oferowano za nie duże pieniądze, ale teraz przecież należą do rodziny, więc nie ma o czy mówić.
Kiedy malutka Natalie i niewiele większy od niej Pierre odwiedzają starą ojczyznę, szczekają oczywiście po francusku, ale jakoś dogadują się z Kilerem, Sunią i Rambusiem.
Znalezionego pod cmentarzem psa Cyganka, którego (podobnie jak Suni i Rambusia) nie udawało się utrzymać za ogrodzeniem, potrącił śmiertelnie samochód.
Mama pani Agnieszki, Jola oraz siostra Asia i siostrzenice Dominika i Natalka w czasie nieobecności pani Agnieszki starają się opiekować kotem i psami, oczywiście w miarę swoich możliwości. Tym gorliwiej, że pani Agnieszka prawdopodobnie zna koci i psi język, więc lepiej nie dawać zwierzętom powodu do skarg i zażaleń.
Bo jeśli w grę wchodzą zwierzęta, to pani Agnieszka nie tylko potrafi zbesztać ich krzywdzicieli, lecz, jak sądzę, nawet im przydzwonić.
Bogdan Loebl
data publikacji 12-12-2014
Chcesz skomentowac a nie masz Facebooka? Napisz do nas - redakcja
skomentuj