Domorośli deweloperzy – do roboty! Oto poglądowa lekcja, jak zrobić zimową kwaterę dla bezdomnych kotów. Fajna zabawa, w sam raz na adwent i karnawał (ale im wcześniej, tym lepiej) – a i radość z dobrego uczynku zapewniona.
O tym, że w naszym sąsiedztwie żyją „swobodnie” (czyli bez całodobowej opieki i miłości) koty, wie zapewne każdy. O tym, że koty te powinny mieć zapewnione: sterylizację, dokarmianie, otwarte okienka piwniczne i w miarę możności kontrolę weterynaryjną – powinien też wiedzieć każdy. W życiu bywa niestety mocno rozmaicie, ale na pewno każde z nas może przyłożyć się do tego, by los tych kocich wygnańców był choć trochę lepszy. Na przykład zrobić domek, w którym myszołapy schronią się przed wiatrem, mrozem, śniegiem, pluchą. Koty bezdomne i tak żyją znacznie krócej niż domowe. Warto sprawić, by jak największy procent ich egzystencji przebiegł tak bezboleśnie, jak to tylko możliwe.
Potrzebujemy:
- co najmniej 2 osób,
- kilku płyt styropianowych,
- kleju uniwersalnego do różnych powierzchni,
- dużej rolki czarnej folii samoprzylepnej,
- nieco „zwykłej” klejącej taśmy szarej,
- mocnej srebrnej taśmy izolacyjnej,
- nożyczek i noża,
- ofertówki z folii sztywnej lub miękkiej.
Styropian można kupić, ale czasem można też wziąć po prostu, gdy po jakiejś budowie czy remoncie zostaną porzucone tafle. W niektórych hipermarketach można też kupić gotowe pudła styropianowe – jeśli to zrobimy, przechodzimy od razu do punktu 2, ale pamiętajmy o wycięciu wejścia (o tym jest w punkcie 1).
1. Przymierzamy tafle do siebie. Chodzi o to, by powstał z nich domek (4 ściany, podłoga, sufit) o optymalnej kubaturze – nie za niski, nie za ciasny, ale też nie przesadnie przestronny. W opisywanym przypadku złożyliśmy pierwsze cztery tafle następująco (widok „z boku”, pola białe, boczna czerwona ścianka jest rozmiaru docelowej komory mieszkalnej):
– ale może być i tak, bo choć długość i szerokości tafli jest jednolita 100 cm x 50 cm, to grubość tafli bywa różna, dlatego trzeba ocenić zawsze wielkości komory mieszkalnej po złożeniu tafli na sucho”:
Dodatkowo w jednej płycie wymierzyliśmy (odliczając grubość przyszłych „podłogi” i „sufitu”) i wycięliśmy w jednej z płyt wejście do domku (zaznaczone przerywaną linią) – kwadrat o boku ok. 15 cm, usytuowany raczej wyżej niż niżej, żeby zapobiec nawiewaniu śniegu i wypadaniu polarowego posłania, jakie tam wrzucimy. Następnie przystąpiliśmy do sklejania tafli. Zanim położyliśmy „sufit”, dopasowaliśmy i wsunęliśmy wycięte z piątej tafli precyzyjnie wymierzone boki (na rysunkach czerwone pole), oczywiście smarując ich boki także klejem.
Trzeba to robić ostrożnie, bo klej na styropianie nie od razu wiąże. Dlatego dobrze jest każdą kolejną sklejkę wykonać po ok. 15 minutach odczekania i dociskania. Warto też dodatkowo wzmocnić konstrukcję jakąś taśmą izolacyjną – czysto roboczą. Ostateczny efekt tej pierwszej fazy domku ilustruje zdjęcie (po tej fazie zrobić przerwę na wiązanie kleju na kilka godzin, najlepiej obciążyć klejone miejsca czymś ciężkim) :
2. Mamy już korpus domku. Jeśli się nie rozpada, jeśli czuć, że klej trzyma, deweloper może przystąpić do dodatkowej termoizolacji, czyli owijania w czarną folię. To folia stosowana często przy przeprowadzkach do szczelnego owijania sprzętów z luźno osadzonymi elementami. Tu szczególnie przyda się dodatkowa osoba. Jedna bowiem trzyma rolkę i ją odwija (najpierw w jedną stronę kilka razy, potem w poprzek, by każda płaszczyzna miała kilka warstw folii ochronnej), a druga przytrzymuje koniec folii przy budce i obraca budkę. Folię prowadzimy tak, by jednym brzegiem lekko zahaczać o ściankę za kantem domku. Na poniższym zdjęciu jesteśmy już po dwukrotnym owinięciu, pierwszy raz z zahaczeniem o prawy bok, drugi szedł środkiem. Trzeci raz będzie znów z zahaczeniem o bok lewy. Na tym etapie nasz domek wyglądał tak:
Ta folia dodatkowo spaja całość konstrukcji.
3. Jak widać, jesteśmy w trakcie zasłaniania także wejścia. To nie jest błąd. Gdy już owiniemy domek w tę i we w tę, wymacujemy, gdzie jest wejście i krzyżowo nacinamy nożem folię tak, by wejście „odzyskać”:
4. Tu możemy „w ramach śmiesznego” opowiedzieć jakiś dowcip o robotnikach budowlanych, napić się herbatki, ale zasadniczo teraz w ruch idzie srebrna mocna taśma izolacyjna. Przede wszystkim oklejamy nią łączenia folii wzdłuż, by żadna wichura czy słota nie zaczęły jej odwijać, czyli głównie po rantach. Ale pozostały nam przecież także trójkątne frędzle folii przy wejściu. Teraz srebrną folią przytwierdzamy te fragmenty do „futryny” wejścia, dokonując nacięć po skosie, jak na zdjęciu, by dobrze okleić całość ramy wejścia – najwięcej (ze dwie-trzy warstwy) na progu, narażonym na naturalne działanie kocich łapek:
Dodatkowo wklejamy jeszcze paski taśmy na całej grubości wejścia, by zapobiec kruszeniu się styropianu podczas wchodzenia, wychodzenia bądź drapania otworu drzwiowego przez koty.
5. Na jednym z etapów 2-4 warto odstawić domek w miejscu przewiewnym, by pooddychał i by ze środka wywietrzyć zapach kleju. Można to zrobić także teraz.
6. Pora na wisienkę na naszym deweloperskim ciasteczku, czyli „drzwi”. Robimy je w postaci kurtynki z dwustronnej ofertówki z folii przezroczystej. Wycinamy podwójny prostokąt o wymiarach zbliżonych do otworu drzwiowego, ale taki, by w pionie był nieco większy. Górę stanowi zgrzewa obydwu warstw ofertówki. Następnie od dołu nacinamy prostokąt tak, by zrobić frędzle kotary, przy czym tak również, by frędzle obydwu warstw się „mijały”. Powstaje taki oto przedmiot (kijek nie jest częścią „zestawu”!):
7. Kurtynkę przylepiamy zgrzewką przy nadprożu wejścia w taki sposób, by dolne krawędzie frędzli dotykały lekko progu – nie mogą wystawać poniżej progu ani „nie wystarczać”. Oto domek w stanie „pod klucz”:
8. Do środka trzeba włożyć ścinki polaru, który jest najlepszy, bo grzeje, a nie chłonie wilgoci – by żaden kot nam nie zarzucił, że nasze zdolności kończą się na deweloperce, a z urządzaniem wnętrz tośmy wypadli sroce spod ogona. Każdy zakład produkujący odzież z polaru ma do oddania dowolną ilość ścinków, wystarczy się do nich zgłosić.
9. Teraz możemy jeszcze tylko sporządzić zafoliowany napis, informujący, że to domek bezdomnych, WYSTERYLIZOWANYCH, DOKARMIANYCH kotów bezdomnych – z prośbą, by naszego domku nikt nie niszczył, nie zabierał, nie wywracał. Napis taki przytwierdzamy na ścianie domku i wio na miejsce osiedlenia! Wybierzmy miejsce osłonięte od wiatru. Na wszelki wypadek dobrze jest domek dodatkowo czymś dociążyć z góry (np. jakąś deską), bo wichry pod nieobecność mieszkańców potrafią zachować się bezceremonialnie. Jeśli domek stanie pod dachem, np. w piwnicy, wtedy takie dociążanie nie jest konieczne. Można zresztą wtedy ograniczyć warstwy z czarnej folii, ale ona jednak ma też znaczenie spajające. Idealnie, jeśli domek stanie w miejscu, na które mamy baczenie. Jeśli nie, trzeba domek obciążyć i zamaskować gałęziami, murawą.
data publikacji 11-12-2012
Chcesz skomentowac a nie masz Facebooka? Napisz do nas - redakcja
skomentuj