I znów nieoceniony Onet przydzwonił jak łysy grzywą o beton. 5 września 2012 w słupku, wyszczególniającym najpilniejsze wieści, wśród doniesień o Amber Gold, o śmierci Józefa Szaniawskiego i nowym leku na chrapanie, pojawił się anons: „Masz kota? Przeczytaj koniecznie tę informację”. Mam kotkę, więc oczywiście pognałem kliknięciem, gdzie kazali, choć sensacyjny ton tej „zachęty” obudził na moment niepokój. Intuicja mnie nie oszukała – sierść mi się zjeżyła, a trzustka skurczyła.
Nie mam pretensji tylko do Onetu. Podobne tanie brednie sprzedają w opakowaniu „rewelacji” właściwie wszystkie portale. Coś gdzieś ktoś… a my to powtórzymy, durny elektorat poczyta, pokiwa głową: „O, k…, no- no… Od razu wiedziałem…” – i będzie dalej kisił się w debilnych uprzedzeniach.
Mechanizm mętnego, fałszywego dowodu, nazywa się uczenie sofizmatem, a po polsku „wykręcaniem kota ogonem”. A tu właśnie z kotami mamy do czynienia.
Otóż informacja, którą przeczytać miałem „koniecznie”, była streszczeniem raportu, jaki podała BBC, zatytułowanym „Wielka Brytania: choroby przenoszone przez koty są niebezpieczne dla zdrowia”. Porażająca logika! Bo na przykład choroby przenoszone przez ludzi (grypa, ospa, AIDS) w ogóle nie mają wpływu na zdrowie… Człowiek jest chory, ale poza tym zdrowy jak rydz.
No dobrze, jakież to „choroby” odkocie nam grożą? Jak wynika z lektury, sprowadzają się do jednej, toksoplazmozy.
Boże, ileż to już razy truli różni uczeni w piśmie (kolorowym?), że koty nic, tylko roznoszą toksoplazmozę, że dzieci i kobiety w ciąży trzeba izolować od kotów, zbudować między nimi szczelny immunologicznie mur… Wykrzykiwała to nawet pewna „weterynarz”, mająca do mojej żony i do mnie ciężkie pretensje, że łapiemy bezdomne koty do sterylizacji. Nieważne, że nijak sterylizacja ma się do ewentualnego zagrożenia chorobowego (a jeśli nawet, to właśnie odwrotnie), szatan toksoplazmatyczny znów wystawił rogi. A teraz ten raport…
Cóż tam mamy? Ano, że 350 tysięcy Brytyjczyków zaraziło się „ostatnio” (kiedy? W ciągu tygodnia, roku, 10 lat? Tego nie piszą) toksoplazmozą, przenoszoną przez koty. Że pewien drobny procent (jaki?) zakażonych, słabych immunologicznie, może mieć powikłania. I że jeśli to kobieta w ciąży, to w… 0,0003% przypadków dziecko urodzi się niewidome lub z uszkodzonym mózgiem. Ale „przeczytaj koniecznie”!
Dalej redaktorzy portalu skwapliwie donoszą, że pasożytem można zarazić się, jedząc mięso surowe, niemyte lub zanieczyszczone wydzielinami (ślina! kał! mocz!) zakażonego kota. I wniosek: należy zmieniać kotom kuwetę w rękawiczkach.
Artykuł kończy się konstatacją: „dotąd nie ma dowodów na to, że ludzie powinni zmienić swoje nawyki żywieniowe i […] większość osób wciąż może kosztować jagnięcinę”. Jagnięcina? A cóż to za Deus ex machina? Strzeżcie się kotów, ale jagnięcinę możecie wtranżalać? Przypomina się dowcipny przepis Pawła Kolanowskiego na „Gruszki (jabłka) w galarecie): 3-4 gruszki (jabłka), 10 dkg cukru (masła), 1 szklanka mleka (oleju), 8 dkg mąki (kaszy), 2 jaja. Mięso podwędzić i dobrze ukryć. Gdy sprawa przycichnie, wyjąć ze schowka i ugotować. Gdy mięso zmięknie (stwardnieje), odstawić, by stwardniało (zmiękło). Ryba jest gotowa, gdy na powierzchni utworzy się rumiana skórka” (przepis opublikowany w gazecie „Obserwator Codzienny” 7-8 marca 1992).
Choć o jagnięcinie mowa jest jedynie nagle w ostatnim zdaniu, wcześniej pojawiają się parę razy nieszczęsne koty. I co sobie pomyśli przeciętny zjadacz Internetu? Publikacje tego typu przecież nie są adresowane do umysłów logicznych i analitycznych, a do bezrefleksyjnych przeżuwaczy. I taki pomyśli: „No tak, no tak, zawsze mówiłem, że te koty to jakieś wredne”. Albo: „Jezusie słodki, muszę koniecznie Zuźce przesłać, niech się pozbędzie tego futrzaka jakoś, przecież moja Patrycja może gdzieś zaciąży lada dzień…” Nieważne, że wszystko to nieudokumentowane, że oparte na przesądach, a nawet jeśli, to ułamek ułamka promila… Swoje już wiemy. Z igieł widły, kot odwrócony ogonem. A wiadomo, co on tam pod tym ogonem nosi…?
A to, że kot zarazić się może prędzej od brudnego człowieka albo z winy człowieka… że człowiek raczej nie jada niemytego surowego mięsa, a już zwłaszcza oplutego czy obsikanego przez kota… że raczej nieczęsto wylizuje kocie kuwety… że toksoplazmozę łapie się częściej od mięsa drobiowego – o tym już cicho sza, bo to przecież nieważne.
Radziłbym może najpierw poczytać sobie jakieś naprawdę fachowe teksty, chociażby http://www.zoonozy.pl/choroby-odzwierzece/4-toksoplazmoza. Tam w końcówce padają zdania: „100%-ową pewność będą mieli wszyscy domownicy tylko wtedy, gdy wyeliminują z menu swojego pupila surowe mięso. Jak już wspomniano u kotów żywionych wyłącznie mięsem z puszek i saszetek oraz suchą karmą nie ma praktycznie szans na zarażenie T[oxoplasma] gondii i pojawienie się oocyst w kale. Oczywiście mam tu na myśli wszystkie te koty, które nie mają możliwości swobodnego opuszczania domu i uprawiania łowiectwa”.
Może zresztą to była informacja BBC przeznaczona dla tambylców – skoro, jak pisała cztery lata temu „Gazeta Wyborcza”, „naukowcy pobrali wymazy z dłoni 409 osób dojeżdżających do pracy autobusem bądź metrem w pięciu głównych miastach Anglii i Walii. […] Szczególnie zaniedbane były pod tym względem dłonie mężczyzn z Newcastle (53 proc. w porównaniu z 30 proc. kobiet). W Liverpoolu było nieco czyściej (36 proc. mężczyzn, 31 proc. kobiet). W Londynie, Cardiff i Birmingham to kobiety częściej miały patogenne bakterie na rękach. Czyścioszkami okazali się głównie ci, którzy pracują fizycznie, podczas gdy pracownicy umysłowi, bezrobotni, emeryci i studenci to brudasy”. Czyli może odbiorcy BBC…?
Ten sam Onet na stronie http://zwierzaczkilps.blog.onet.pl/ ma zresztą tekścik m. in. o kociej higienie, w którym czytamy, że „Koty […] czyszczą swoje futro kilkakrotnie w ciągu dnia [a więc kilka razy częściej niż człowiek – przyp. FŁ], liżąc sierść, a tam gdzie nie sięgają językiem – zwilżoną językiem łapą, wycierają dokładnie całe ciało. Język kota jest szorstki, przez co skutecznie usuwa brud z futra[…]”.
I naturalnie, bezmyślnie, debilnie i szkodliwie – ani słowa o tym, że ludzie żyją, rozmnażają się, mając w otoczeniu nie jednego, a kilka-kilkanaście kotów, że posiadanie kota przed zajściem w ciążę już na bank uodparnia, że… Ach, szkoda miauczeć.
0,0003% przypadków choroby noworodków – PODOBNO na skutek toksoplazmozy, PODOBNO zawinionej przez pasożyty noszone przez koty. Jak zestawić tę informację z chorobami, kalectwem i śmiercią kotów, zawinionymi przez ludzi?
data publikacji 27-07-2013
Chcesz skomentowac a nie masz Facebooka? Napisz do nas - redakcja
skomentuj