Korzystamy z plików cookies w celach statystycznych i umożliwienia funkcjonowania serwisu.
Uznajemy, że jeżeli kontynuujesz korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę. Informacje o możliwości zmiany ustawień cookies: O Cookies Zgadzam się, zamknij X
FELIETON DZIEWIĄTY

Projekt rzeźby postaci Miry Kubasińskiej – odrzucono. Mowa tu o projekcie Maćka Pietrzyka, który początkowo władze Otwocka już prawie przyjęły i rysunek przedstawiający siedzącą na murku Mirę, razem z Maćkiem zaprezentowaliśmy w Teleekspresie

Napisałem, że Władze Otwocka projekt Maćka „prawie” przyjęły. I oto owo „prawie”, ułamek procenta niepewności przeszkadzający w uzyskaniu całkowitej pewności, (za sprawą pojawienia się kontrprojektu pomnika Miry) owo „prawie” z ułamka procenta niepewności zaczęło przeistaczać się w pełnowartościowe procenty coraz wyraźniej przechylające szalę, aż w końcu projekt rzeźby Miry siedzącej na murku w „Małpim gaju” upadł.

Drugiego projektu nie przyjęto.

Ale sądzę, że Wyższa Inteligencja wiedziała, co czyni przekreślając pierwszy projekt Maćka Pietrzyka. I mnie wówczas uwiodła wizja siedzącej na murku Miry Kubasińskiej z różą na kolanach. Na murku wystarczająco długim, by do Miry, z Jej ulubionym browarkiem mogło przysiąść się kilku panów. Bo, podświadomie, od początku brakowało mi czegoś dopełniającego artystyczną wizję Maćka: obecności ukochanych zwierząt Artystki.

W miejsce leżącej na Jej kolanach róży: kot. I leżące u stóp Miry już nakarmione przez nią kundle. Znalezione na autobusowych przystankach, śmietnikach, czekające na jakiś ochłap pod sklepem, ale tak naprawdę żywiących nadzieję, że może jednak znajdzie się w końcu jakiś człowiek, który przyjmie bezdomnego, zabiedzonego zwierzaka pod swój dach.

W ciasnym mieszkanku Miry zawsze był kot i jakieś pieski, które, przytulone do siebie zgodnie spały w nogach tapczanu Miry i Jej mężczyzny. Albo w pokoiku Konrada, jej drugiego syna. Niezależnie jak wielkie oczy miałaby często przemieszkująca u nich bieda, najpierw dostawały jeść zwierzęta. Powiedziała kiedyś Annie: „Ja mogę chodzić głodna, ale nie moje zwierzęta”.

Pamiętam jednak czasy przed rozwodem Miry i Tadeusza, kiedy to Mira imała się różnych zajęć, żeby tylko Jej Pan mógł realizować swoje budowlane fantazje. O poranku małym Fiatem woziła syna Piotra z Józefowa do warszawskiej szkoły, wracając robiła zakupy, potem przygotowywała śniadanie, następnie jechała do fabryczki farb, której była współwłaścicielką, a wczesnym popołudniem jechała po syna.

Wówczas żaden kundel nie mógł pojawić się w stylowym domku, który Tadeusz konsekwentnie przekształcał w rezydencję godną swego obecnego, społecznego statusu.

Dwa młode wilczki zeskoczyły tu z najwyższej półki i wkrótce zostały studentami ekskluzywnej szkoły, w której zdobyły dyplomy psów obronnych. Przez bodaj trzy doby nikomu nie pozwalały wejść, jak również wyjść z domu. Telefonów komórkowych jeszcze wówczas w Polsce nie było, telefon stacjonarny dopiero miano w rezydencji zainstalować.

Przebywający w dawnym garażu koń Tadeusza daremnie czekał na owies i wodę, kwiczały dwie nienakarmione świnki-blondynki, a głodne, więc coraz gorliwiej spełniające swą powinność psy nie były skłonne do podjęcia negocjacji ze swoją panią, a także z panem.

Przerabiany na rezydencję dom stał dosyć daleko od drogi, lecz w końcu po trzech nocach i dniach ktoś usłyszał powtarzające się pewien czas krzyki wzywających pomocy Miry i Tadeusza.

Profesor ekskluzywnej szkoły dla psów zabrał jej absolwentów i Mira mogła wybrać się na zakupy, nakarmić swoich mężczyzn oraz świnki-blondynki, a później odwieźć Piotra do Warszawy po czym sprawdzić, czy prawidłowo funkcjonuje fabryczka farb; o konia, (którego od dnia, w którym odgryzł jej kawałek palca Mira panicznie się bała) zadbał Tadeusz.

Pokwikujące i srające gdzie popadnie świnki-blondynki drastycznie tu nie pasowały, ale ktoś musiał legitymizować status Miry rolniczki, którą to rolę musiała grać na dwuhektarowym areale ich posiadłości. ( świnki-blondynki są jednymi z bohaterek mojej powieści: „Meta nasza pijana”, a głównym miejscem akcji „Letniego domu wampirów” jest, jeszcze nie tknięty przez Tadeusza dom).

Ale dlaczego Mira zamieniła obszerną rezydencję w Józefowie na mieszkanko, początkowo warszawskie, a następnie, już docelowo otwockie? Otóż któregoś dnia uderzył w Mirę piorun z tak zwanego jasnego nieba, czyli wiadomość, że od jakiegoś czasu serce Tadeusza jest własnością znanej aktorki i wokalistki.

Mira, niestety, nie mogła zabrać do Warszawy świnek-blondynek, ale bez chwili wahania (nie pytając go o rodowód) zakwaterowała w swoim nowym mieszkanku bezdomną, spotkaną na pobliskim skwerku psinę.

Po roku kundel (ale stołeczny) przeprowadził się razem z Mirą do Otwocka. Wkrótce zyskał towarzystwo pieska, który na jednym z przystanków autobusowych spojrzał Mirze błagalnie w oczy. A potem wracająca do domu Mira wzięła pod pachę bezdomnego kota.

Usiłując wyżywić uczęszczającego do szkoły Konradka, zwierzęta i siebie (kolejność, jaką tu zastosowałem nie jest przypadkowa) imała się Mira różnych zajęć. Na szczęście nie zapomniała, że przede wszystkim jest obdarzoną wielkim głosem charyzmatyczną wokalistką i zaczęła występować na otwockich koncertach.

Bezpośrednia, niepozująca na wielką artystkę Mira szybko stała się ulubienicą otwockiej społeczności.

A potem poznałem ją z liderem łódzkiego zespołu K.G.Band Krzysztofem Jerzym Krawczykiem i jako wokalistka K.G.B. zaczęła Mira koncertować i nagrywać płyty. I kiedy nareszcie zaczęło się Mirze dobrze układać, dotknął ją wylew krwi do mózgu, kilkadziesiąt metrów od szpitala. Mimo to na ratunek było już za późno. Osierociła niepełnoletniego jeszcze, mieszkającego z nią syna Konrada i pierworodnego syna Piotra, no i swoje ukochane zwierzęta.

Czy naprawdę dzieli nas od tamtej tragedii aż osiem lat ?

Macieju Pietrzyku - musimy, najzwyczajniej musimy ponownie wkroczyć na ten wyjątkowo długi i trudny tor przeszkód. I dobrnąć do siedzącej na, zaprojektowanym przez Ciebie, murku Miry. I zwierząt Miry.
Bo wszystkich, zamienionych w kamień (?) otwockich bezdomnych kotów i psów (owego wiecznego wyrzutu sumienia ludzi, którzy jakimś cudem nie zostali MUTANTAMI człowieka) nie zmieściłbyś w Małpim Gaju.

data publikacji 21-11-2014

Chcesz skomentowac a nie masz Facebooka? Napisz do nas - redakcja



skomentuj

Witamy na stronie dla tych z Was, którzy chcą zmieniać na lepsze życie zwierząt i ich opiekunów w Polsce.

Strona tworzona przez miłośników zwierząt, której celem jest pokazanie wszystkim, nie tylko opiekunom zwierząt, jak należy z nimi postępować, jak się wobec nich zachowywać. Zachęcająca do tolerancji i promująca zmiany miejsca zwierząt w przestrzeni publicznej, tak aby także ich opiekunom żyło się wygodniej. 

Nasze teksty nie wymagają szybkiego komentarza,  zachęcają do refleksji. Nasze filmy pokazują ludzi, którzy dla zwierząt wiele robią. Staramy się dotrzeć do ciekawych inicjatyw. Pokazywać Fascynatów i Pozytywnych Wariatów. Nasi Eksperci i Czarodzieje mają Kwity na Mity. A Daisy opisuje świat widziany 20 cm od ziemi :-) 

Zapraszamy do wysyłania komentarze emailem na redakcja - publkujemy wszystkie zgodne z naszym Regulaminem

Znajdziesz nas także na  Twitterze, Facebooku i You Tube.

© Copyright 2013 Miliony Przyjaciół All Right Reserved