fot. whitearoundthecollar.blogspot.com
DŻIHAD NASZ POWSZEDNI
„…I napełniajcie ziemię a czyńcie ją sobie poddaną i panujcie nad rybami morskimi i nad ptastwem powietrznym i nade wszemi źwierzęty, które się ruchają na ziemi”… Te słowa (u mnie w wersji ks. Jakuba Wujka) przypomniała niedawno Aleksandra w komentarzu do mojego poprzedniego wpisu. Zarazem wpisała się w szerszy temat, który chodził mi po głowie już wówczas od kilku dni. Temat trudny, bo angażujący od wieków autorytety teologiczne, filozoficzne, etyczne. Wnioski zaś – niewesołe.
Rzecz dotyczy roli zwierząt w religii i religii w życiu zwierząt
Jestem człowiekiem religijnym. Wyznaję jedną z wielkich religii monoteistycznych, w obrządku bynajmniej nie niszowym. Nie wyrzucam z pamięci słów, które padają w Liście św. Pawła Apostoła do Rzymian (8,21), a które u ks. Wujka brzmią:
„Bo próżności poddane jest stworzenie, nie dobrowolnie, ale dla Tego, który je poddał, pod nadzieją: bo i samo stworzenie będzie wyswobodzone z niewolstwa skażenia, na wolność chwały synów Bożych”.
Co w tłumaczeniu na dzisiejsze brzmi: „Stworzenie bowiem zostało poddane marności – nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego, który je poddał – w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych”. Komentatorzy nie mają wątpliwości – przez człowieka pohańbione wszelkie stworzenie odzyska godność w przyszłym życiu i weźmie udział w łasce Chwały.
Dla wzmocnienia Apostoł pisze (do Kolosan, 1,23) o „…Ewangelijej, którąście słyszeli, która opowiadana jest wszelkiemu stworzeniu, które jest pod niebem, której ja, Paweł, zstałem się sługą”.
Wymiar symboliczny
Pomówmy chwilę o wymiarze symbolicznym. Na Początku, w ogrodzie Edenu, zwierzęta miały żyć wiecznie. Grzech ludzkich prarodziców sprowadził choroby, cierpienie i śmiertelność także na „źwierzęty”. Nie z własnej winy, ale za naszą sprawą. Nie muszą więc chyba liczyć na Zbawienie, bo nie mają od czego – nie grzeszą. Prorok Izajasz zapowiada (Iz 11,6), że „cielę i lew, i owca pospołu mieszkać będą”. Wszystko gra.
Zanim jednak nadejdzie ten czas przemienionej ziemi, umyślił człowiek symbolikę pośrednią, na teraz. I to już jest draństwo, którego żadne przyszłe obietnice nie zakryją; to krzywda, której żadne przyszłe „mieszkanie pospołu” nie wynagrodzi ani nie umniejszy. Bo narzędziem i ofiarą tej symboliki uczynił właśnie zwierzęta.
Krwawa ofiara
„Błogosławieni, którzy zostali wezwani na ucztę Baranka”… W imię umacniania wiary i rytuałów z nią związanych – składamy ofiary. Szczęśliwie już od wieków nie dosłownie, ale niegdyś te całopalenia były bezpardonowo krwawe. Mniej, przyznaję, przerażają mnie azteckie obrzędy z wyrywaniem żywym jeńcom serc niż prowadzenie niepojmujących niczego poza własną trwogą i własnym bólem jagniąt, byków, kóz. I wciąż nie czuję się komfortowo, gdy mam spożywać „ciało” i „krew” Baranka, bo za tą symboliką i frazeologią kryje się pamięć o milionach zgładzonych bydlątek – nie na pokarm człowieka, ale w imię rytów, nie przez zwierzęta wszak wymyślonych. Bez własnej wiedzy i zgody – szły na rzeź.
Ofiarę ze zwierząt składali nawet, jeśli wierzyć Apostołowi Łukaszowi, Maryja z Józefem (Łk 2,24: „…oddali ofiarę, wedle tego, co jest powiedziane w Zakonie Pańskim, parę synogarlic abo dwoje gołąbiąt”).
Umacnianie wiary i wykorzenianie grzechu znane jest w islamie pod nazwą dżihadu. W różnych wymiarach i pod różnymi formami taki dżihad prowadzą wierni wielu religii – muzułmanie, chrześcijanie, żydzi. Gdyby ten dżihad wierni prowadzili kosztem wyłącznie własnych wyrzeczeń – w porządku. My jednakże, wierni trzech wielkich religii, mieliśmy świetny patent: znaleźliśmy kozła ofiarnego. Istotę, która wykrwawi się za nas i w ten sposób wypełni nasz moralny PIT dla Pana Boga. Na dworach byli chłopcy do bicia – w świątyniach czworonogi do zabicia.
Chrześcijanie w większości – poza przedziwnymi sektami na obrzeżach Kościołów – uwolnili zwierzęta przynajmniej od tego okrutnego zastępstwa. Nadal nie są skłonni wpuścić psów do świątyń, ale przynajmniej w tej sprawie się ocknęli. Żydzi i muzułmanie zachowali swoje reakcyjne, okrutne obyczaje ofiarne w postaci uboju rytualnego. Nieświadomych uświadomię pokrótce – to sposób takiego zabijania zwierząt rzeźnych na mięso, które zachowuje religijną „czystość” pokarmu. Przy okazji dostarcza zwierzętom niewyobrażalnych cierpień. Idą na pokarm dla silniejszych, ale jeszcze muszą przedtem przejść potworną, długą agonię.
Legalizacja uboju rytualnego w Unii Europejskiej
I teraz wielki finał. Jak wspomniałem, Aleksandra w komentarzu przypomniała o wpisaniu niewoli zwierząt w świętą Księgę żydów i chrześcijan, szanowaną także w tradycji muzułmańskiej. Ale temat nękał mnie już kilka dni wcześniej, gdy prasa doniosła, że Unia Europejska wkrótce uruchomi swoje rozporządzenie sprzed trzech lat o dopuszczalności uboju rytualnego z powodu poszanowania wolności wyznania i traktatowych gwarancji dla obyczaju.
Czyli: szanujemy to, jak modlicie się do Boga czy bogów – ergo: macie prawo kultywować swoje obrządki – ergo: macie prawo torturować zwierzęta. I nic nie pomoże, że ta sama Unia w swoich dyrektywach i rozporządzeniach mówi o zwierzętach jako stworzeniach czujących, mających prawo do tego, by nie zadawać im cierpień podczas uboju.
Moja znajoma świnia mówi, że to nie jest świństwo. Świnie, choć inteligentne, na podobny myk by nie wpadły. Ona uważa, że należałoby to raczej nazwać człowieczeństwem.
data publikacji 02-07-2013
Chcesz skomentowac a nie masz Facebooka? Napisz do nas - redakcja
skomentuj