Kilkanaście lat temu na tapetę Sejmu wszedł projekt ustawy, który miał zezwolić myśliwym na odstrzał zwierząt chorych. Pamiętam, że w „Życiu” (z kropką) ukazał się wówczas inny rysunek, autorstwa Marka Raczkowskiego, na którym dwaj uradowani perspektywą kropnięcia z flinty panowie w kapelindrach z piórkiem włazili do domu leżącego w łóżku zajączka. Ten przerażony mówił: „Ale ja jestem tylko przeziębiony…”. Nie wiem, czy cokolwiek wynegocjował.
A ileż to opowiadają o tym, jak dokarmiają zimą zwierzęta, pozbawione naturalnej strawy. Dbają o to, by karmniki były pełne, świeże siano, ziarna, poidła itp.
Ja podobnie dbam o swoją kanapkę na śniadanie, i to niezwykle pieczołowicie. Smaruję ją dokładnie, nakładam ser, żeby nie było, że na chybcika. Sałata do dekoracji też musi być pięknie ułożona. Może ligi obrony sałaty i sera policzą się kiedyś ze mną, ale serce mam nieulękłe i nie martwię się na zapas. Wiem z doświadczenia, że liga obrony sera to nawiedzeni krzykacze, a liga obrony sałaty dopiero raczkuje.
To nie jest „dbanie”, „troska”, ale tuczenie. Baba Jaga tak „dbała” o Jasia i Małgosię. Baba Jaga jest symbolem czarnej bohaterki. Myśliwi też są czarnymi bohaterami. Tfu, nawet nie bohaterami! Polują z naganką, kamuflują się, nie walczą ze zwierzyną jak równy z równym, tylko kupą, z ambony, zasadzki, ukrycia. Przy pomocy psów „wyparowują” (wyganiają) ogłupiałe lisy z nor, żeby podeszły na strzał jak piłka na meczu. Takie „bohaterstwo” po polsku nazywa się tchórzliwym podstępem.
data publikacji 15-07-2013
Chcesz skomentowac a nie masz Facebooka? Napisz do nas - redakcja
skomentuj