Posłowie też ludzie i mają adresy
Można z nich skorzystać… Np. pisząc do posłów następującego maila:
"Szanowni Państwo, pozwalam sobie tą drogą zabrać głos na temat, który podnosi ostatnio gorączkę w części środowisk. Chodzi o dopuszczalność bądź niedopuszczalność w Polsce uboju rytualnego, czyli koszernego/halaal.
Zdaję sobie sprawę, że ten kij ma co najmniej dwa końce. Po jednej stronie jest nieme, ale potworne cierpienie istot, które same nie mogły zadecydować o swoim losie, bo są w pełni zależne od naszego widzimisię. Z drugiej – krocie pieniędzy, jakie na ich cierpieniu moglibyśmy jako kraj zarobić. Takie bowiem argumenty padają z jednej i drugiej strony. Wprawdzie z trudem, ale rozumiem ważkość argumentu ekonomicznego.
Nie samą argumentację, bo wydaje mi się Piłatowym umywaniem rąk, w dodatku we krwi. Ale wolę, by w tej sprawie rzetelenych argumentów – PRZYNAJMNIEJ DO REFLEKSJI! – dostarczył Państwu załączony tekst mojej przyjaciółki, Doroty Zając, która nie jest „ekologicznym oszołomem”, a rzetelną i skrupulatną, konkretną pracownicą państwowego urzędu.
Proszę o jego przeczytanie, bo to nie kolejny histeryczny apel na „nie”, lecz próba znalezienia argumentu za rozwiązaniami alternatywnymi. Jeśli takie myślenie pomoże Państwu gruntownie przemyślec sprawę i przekonać swoich kolegów parlamentarzystów, będziemy – moim zdaniem – trochę bliżej etycznej przyszłości, a dalej od nieetycznej przeszłości. Bo prawidłowość winna być taka właśnie: od prymitywnych do bardziej wyrafinowanych i przemyślanych obyczajów. Tak jak z zakazem niewolnictwa, powszechnym prawem wyborczym, prawami dziecka, prawami upośledzonych, prawami mniejszości, ogólnymi prawami zwierząt wreszcie – o których dwieście, sto lat temu nie słyszano – tak i tu powinniśmy zadbać, by przyszłe pokolenia mogły nasze za coś pochwalić. Choćby za to, że byliśmy przyzwoici i uczciwi wobec natury, w której zagościliśmy jedni z ostatnich w kolejności.
Mądrej lektury i powodzenia w mądrym stanowieniu praw życząc, z wyrazami należnego szacunku,
Filip Łobodziński
www.milionyprzyjaciol.pl
Zespół Reprezentacyjny
tłumacz, dziennikarz, muzyk
DOROTA ZAJĄC
UBÓJ RYTUALNY A KORZYŚCI EKONOMICZNE
Zwolennicy zgody na ubój rytualny dosyć relatywnie traktują zasady etyki. Przywołując argumenty ekonomiczne, zdają się pogardliwie wyrażać o moralności. Owszem, moralność znajduje się na wyższych piętrach piramidy potrzeb Maslowa. Według niej człowiek podejmuje działania z gatunku potrzeb wyższego rzędu dopiero po zaspokojeniu potrzeb niższego stopnia, np. człowiek głodny nie będzie zajmować się kulturą. Czyżbyśmy jednak byli w tak złej kondycji, tak bardzo nie mieli zaspokojonych naszych potrzeb niższego rzędu: fizjologicznych i bezpieczeństwa, że etyka, współczucie, moralność, empatia – były nic nieznaczącymi błyskotkami? A przecież to właśnie potrzeby wyższego rzędu podobno odróżniają nas od zwierząt!
Wskazują na zagwarantowaną Konstytucją wolność religijną. W przytaczanym przez nich artykule czytamy: „Art. 53. 2.Wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie. Wolność religii obejmuje także posiadanie świątyń i innych miejsc kultu w zależności od potrzeb ludzi wierzących oraz prawo osób do korzystania z pomocy religijnej tam, gdzie się znajdują.” Nie ma tu słowa o tym, że państwo ma obowiązek rozwijać PRZEMYSŁ(!) związany z ich kultem. Za to w tym samym artykule ust. 5 czytamy: „5. Wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób.”
Otóż zgoda ana przemysłowy ubój rytualny narusza system moralny wyznawany przez wielu Polaków, dla których istnieje coś takiego, jak „uniwersalne sumienie”. To świadomość uniwersalnych zasad moralnych (Kohlberg), czyli zasad, które określają, co jest dobre, a co złe. Naruszenie tych zasad powoduje wewnętrzny konflikt psychiczny – poczucie winy. Zatem zgoda na ubój rytualny i związany z nim przemysł narusza Art. 32, ust. 1., który mówi o tym, że: „Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.” Ponadto ubój rytualny to zwiększenie czasu trwania agonii (Art. 4 ustawy). Jest szczególnym okrucieństwem, gdyż są to działania charakteryzujące się drastycznością form i metod, w sposób wyszukany, powolny, zwiększają rozmiar i czas trwania cierpień (ust.12). Okrucieństwo i cierpienie jest złem, gdyż zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę (USTAWA O OCHRONIE ZWIERZĄT Art. 1).
Słabe to państwo, skoro ugina się od naciskiem różnych grup interesów i pozwala jawnie łamać własne prawa, łącznie z zapisami aktu najważniejszego: własnej Konstytucji!
Wiesław Różański, prezes Unii Producentów i Pracowników Przemysłu Mięsnego, która zrzesza rolników - hodowców bydła i świń, zakłady ubojowe i przetwórcze mięsa oraz firmy zajmujące się szybką sprzedażą mięsa do hoteli i restauracji, w rozmowie z Krystyną Naszkowską oświadczył, że „…ponieważ ten eksport tak dobrze nam się rozwijał, to mamy w kraju zakłady ubojowe, które nastawiły się tylko na taki ubój…”, a „Eksport wołowiny z uboju rytualnego wart jest ok. miliarda złotych rocznie.” – O to chodzi! O kasę pewnej grupy, a nie o troskę o miejsca pracy! Czy słowa „rozwój eksportu” i „ubój rytualny” nie stoją ze sobą w lekkiej sprzeczności?
Jeśli zakaz uboju rytualnego uderza w czyjeś poczucie bezpieczeństwa, gdyż, jak twierdzą przedstawiciele lobby mięsnego, doprowadzi wielu ludzi do utraty pracy, a producentów mięsa do utraty rynków zbytu – to czyż nie można tego poczucia chronić w inny sposób? Może ten potencjał gospodarczy, który jest teraz w ubojniach rytualnych, mógłby, więcej: powinien być przesunięty na bardzo zróżnicowaną produkcję produktów białkowych z roślin?
Wierność tradycji nie zawsze jest czymś dobrym. Ludmiła Ulicka, rosyjska pisarka, której książki przetłumaczono na 25 języków, w tym polski, zwraca uwagę na kulturowe, mentalne oraz moralne czynniki, w tym właśnie różnego rodzaju tradycje, które przyczyniły się do złego stanu naszej planety. Dzisiejszy homo consumens nie jest zainteresowany losami przyszłych pokoleń. Tymczasem „człowiek musi przestać myśleć o sobie, jako jedynym konsumencie wszystkiego, co istnieje na ziemi. Musi uświadomić sobie z całą mocą, że oprócz niego są jeszcze inne istoty, cała bogata biosfera, która stanowi warunek jego życia, ale jest też wartością sama w sobie” („Forum”, numer z dnia 12.01-18-01.2009 r.).
„Jeżeli obrzęd religijny ewidentnie powoduje cierpienie i krzywdzi kogokolwiek, jakikolwiek podmiot, jeżeli powoduje cierpienie, jest na pewno nieakceptowalny w cywilizacji europejskiej XXI wieku…” (prof. A . Elżanowski, Inny punkt widzenia, TVN 24, 7 stycznia 2013).
Promocja, produkcja żywności wegetariańskiej, jej eksport, a także rozwój przemysłu związanego z potrzebami wegetarian to są obszary do zagospodarowania. To są miejsca pracy, rynki zbytu i przyszłość polskiego rolnictwa.
Świat, ze względu na nadmierną emisję gazów cieplarnianych a także stale wzrastającą liczbę ludności (przy niekoniecznie rozrastającej się planecie) będzie odchodził od stosowania diety mięsnej w takiej skali jak obecnie. Według Genevieve Ferone, (założycielka ARSE i dyr. ds. zrównoważonego rozwoju w grupie Eolia Environnement), mniej więcej w połowie pierwszego stulecia XXI wieku „…zbiegną się w czasie takie krzywe jak: ocieplenie klimatu, wzrost ludzkiej populacji do ponad 8,2 miliarda, pogarszanie się sytuacji w energetyce, wyczerpywanie się nieodnawialnych surowców, zmniejszenie zasobów wody w stosunku do potrzeb gospodarki i liczby ludności (…) Po raz pierwszy dojdzie do drastycznego zachwiania równowagi pomiędzy potrzebami ludzi zasiedlających planetę a jej zasobami” (K. Kiciński Style życia, uznawane wartości, czarne scenariusze XXI wieku, w Style życia, wartości, obyczaje. Stare tematy, nowe spojrzenia, Warszawa, 2012, s. 124).
Przy obecnym stanie naszej planety znaczne zredukowanie spożycia mięsa jest nie tylko rozwiązaniem etycznym, ale również koniecznością ekologiczną (raport Food and Agriculture Organization of the United Nations). Według Komisji Europejskiej, produkcja żywności przyczynia się do około 23% światowego zużycia zasobów naturalnych, 18% emisji gazów cieplarnianych i 31% emisji substancji zakwaszających. Metan, wytwarzany przez fermentację z jelit bydła hodowlanego, jest 20-krotnie silniejszym gazem cieplarnianym niż dwutlenek węgla. Jeden kilogram wołowiny przyczynia się do emisji 15-25 kilogramów gazów cieplarnianych, podczas gdy wartość ekonomiczna mięsa i produktów mlecznych wynosi w UE zaledwie 6% wytwarzanej żywności (najnowszy raport Wspólnego Centrum Badawczego KE). Tymczasem przy przejściu z jednego poziomu troficznego na drugi wykorzystuje się ok. 10%. Reszta jest marnowana. To oznacza, że obszar przeznaczony do uprawy soi używanej do karmienia zwierząt, które są potem zabijane, jest 10-krotnie większy niż mógłby być, gdyby te rośliny były spożywane bezpośrednio.
Kraje UE, które wcześniej rozwiną produkcję potraw wegetariańskich i ograniczą produkcję mięsa – wprowadzą kary za zbyt dużą emisję metanu do atmosfery podobnie, jak to jest z emisją dwutlenku węgla. Będą miały zaawansowane technologie produkcji żywności bezmięsnej i opanują rynki zbytu. Polska ze swoim przemysłem naśladowczym i wydobywczym, w tym ze swoimi prymitywnymi ubojniami, naszym prymitywnym mordowaniem, będzie płacić te kary i kupować licencje na nowoczesne technologie produkcji żywności. Inni już zdobędą rynki eco i będą mieli wysokorozwinięty przemysł żywności ekologicznej. Chciwość jest podstawą niemoralnej gospodarki. Powołując się na tradycję – hamuje rozwój nowych technologii i w dalszej perspektywie ceną za zysk wąskiej grupy jest krzywda ogółu.
W Hiszpanii, która znajduje się w ciężkiej sytuacji gospodarczej, produkty ekologiczne są postrzegane jako żywność wegetariańska. W ubiegłym roku wydatki na te produkty wzrosły o 6,3%, a w przypadku warzyw aż o 8,4% (warto pamiętać, że w tym samym czasie ogólne wydatki na żywność spadły o 1,6%). Hiszpańska produkcja ekologiczna od początku ukierunkowana była na eksport ze względu na silny popyt w innych krajach Europy. Szacuje się, że 80% produkcji ląduje poza krajem, głównie (89,2%) w krajach Unii Europejskiej, w szczególności w Niemczech, Francji oraz Wielkiej Brytanii. W londyńskich gazetach pisze się dużo o wegetarianizmie, ponieważ ponad 10% tamtejszej ludności nie jada mięs (w Polsce ok. 3%) („Green European Journal”, Organic farming and agricultural movements in Spain, 22 mar 2013, przeł. Bartłomiej Kozek).
W Szwecji opracowano dokument, zalecający jedzenie mięsa rzadziej i w mniejszych ilościach. Rezygnacja nawet z jednego lub dwóch dań mięsnych w tygodniu na rzecz dań wegetariańskich może – zdaniem autorów raportu – w sposób znaczny zmniejszyć negatywny ślad klimatyczny. To pierwszy kraj w Europie, który opracował tego typu zalecenia. Zostały one wysłane do innych państw Unii celem konsultacji.
Również w Rosji rośnie liczba zwolenników diety bezmięsnej. „Guardian” w artykule Rosjanie mówią „niet” dla mięsa pisze: „…Nasi przeciwnicy mówią, że prowadzenie restauracji w Moskwie bez mięsa i wódki nie jest możliwe – mówi Igor Byutner. Ale wśród przeciętnych Rosjan jest duże zainteresowanie dietą wegetariańską…”.
W wielu krajach, m.in. w USA, różnorodność produktów wegetariańskich jest znacznie większa niż w Polsce.
Minister Sri Lanki ds. Technologii, Badań oraz Energii Jądrowej Patali Champika Ranawaka, powiedział, że w kraju tym istnieje coraz wyższy popyt na wegeteriańską żywność. Minister Ranawaka powiedział również, że w Azji Płd. istnieje rosnąca tendencja do spożywania żywności wegetariańskiej („Daily News”, 25 May 2013 r.).
To jest nasza szansa!
Dorota Zając
data publikacji 11-07-2013
Chcesz skomentowac a nie masz Facebooka? Napisz do nas - redakcja
skomentuj