Gdyby nie Anna, może nadal patrzyłbym na zwierzęta, jak na rzeczy. Jak na stworzenia ofiarowane człowiekowi, żeby mógł z nich zedrzeć skórę, zjeść je, zaprząc do kieratu, do pługa, czy załadowanej ponad miarę furmanki, i batożyć je, gdy nie mogą sobie poradzić z wyciągnięciem tej furmanki na zbyt dla nich strome wzniesienie drogi.
Gdyby nie Anna, zachowałbym zapewne do dzisiaj, zakorzeniony we mnie naturalny, ludzki stosunek do naszych braci mniejszych. I być może nie przejąłbym się na tyle mocno losem szczeniaka przywiązanego drutem do drzewa, żeby napisać o jego losach bajkę dla dorosłych: „Dymek Mesjasz zwierząt”; bo w końcu to tylko szczeniak przywiązany w lesie do drzewa; być może człowieka zorientował się, że w miejsce rasowego psa wciśnięto mu, nie pasującego do jego willi kundla.
Czy Policja „rozpoczęłaby czynności”, gdyby ją powiadomiono, że ktoś skazał szczeniaka na powolną śmierć z głodu i pragnienia? Co prawda Pan, jak robi to wielu udających się na wakacje, po prostu wyrzucić kłopotliwego pieska gdzieś po drodze, żywiąc nadzieję, że problem rozwiąże jakiś pędzący samochód.
Ale zdarzało się, że porzucony pies zdołał przeżyć i wracał do domu nawet po miesiącach. Albo (głupie bydlę) za głupie by pojąć intencji swego Pana, czekało wiernie na niego (zdarzyło się, że w spiekocie, w deszczu, a potem śniegu) w miejscu, w którym Pan je zostawił.
Moja żona, Anna, jadąc samochodem dostrzegła jakiś biały przedmiot leżący pośrodku asfaltu. Okazało się, że jest to śliczny, całkowicie biały kotek. Dopiero po tygodniu zorientowaliśmy się, że mała koteczka jest głucha. I wszystko stało się jasne: po co jej poprzedniemu opiekunowi głucha kotka?
Głucha nie usłyszy warkotu nadjeżdżającego samochodu, na asfalcie powstanie białoczerwona miazga, którą zaczną rozjeżdżać następne samochody, a tym, co z kotki zostanie, ostatecznie zajmie się deszcz.
Chyba, że pierwszy samochód tylko ją okaleczy. Lecz ilu „królów stworzenia” zatrzyma samochód, żeby pomóc zwierzęciu potrąconemu na drodze? Kogo to obchodzi, że owe stworzone dla człowieka zwierzęta żyją w nieustannym stresie, ponieważ ich naturalne środowisko, w imię rozwoju cywilizacyjnego zostało przez człowieka zamienione w betonową dżunglę?
Czy ktoś, widząc błąkającego się w tej dżungli zwierzaka pomyśli o tym, że dla kota, psa, wiewiórki lub żaby TIR, albo tylko osobowe auto ma wielkość ogromnego, pędzącego z zawrotną szybkością gmachu ?
Kiedy po raz pierwszy odprowadziłem Annę pod furtkę Jej domu, przywitał mnie głośno ujadający po drugiej stronie furtki pies. Właśnie miałem napisać swój pierwszy tekst dla Rzeszowskiego Zespołu BLACKOUT i pies Anny stał się jego bohaterem. A zaczynało się to jakoś tak:
„Siedzi pies pod płotem
szczerzy ostre kły
jak mam wejść do Ciebie
boję się go…”
Z czasem pies zaczął tolerować moją obecność w życiu Anny. Jednak nigdy (zwierzęcy instynkt) w pełni mi nie zaufał
data publikacji 17-10-2014
Chcesz skomentowac a nie masz Facebooka? Napisz do nas - redakcja
skomentuj