Nie tylko ludzie mają problem z znalezieniem toalety w ścisłym centrum Warszawy. Mój Opiekun wyszedł parę dni temu ze mną na spacer po Nowym Świecie, więc chciałam skorzystać z okazji by zostawić “bilecik wizytowy” prosto pod nogami nadchodzącego patrolu Straży Miejskiej. Opiekun był na to przygotowany. Wyjął z kieszeni plastykową torebkę, zebrał co trzeba i rozejrzał się bezradnie. Ani jednego kosza na śmieci w promieniu 200 metrów. Myślałam już, że wręczy “prezent” Straży Miejskiej, ale panowie zasugerowali, by go po prostu wrzucił do studzienki kanalizacyjnej. No tak, sami sobie przecież mandatu nie wypiszą…
Ten niby drobiazg w Warszawie jest powszechnym problemem. W dużych miastach Europy kosze stoją co 100 metrów. W Warszawie jest tak tylko na Nowym Świecie i na Krakowskim Przedmieściu. Już na odremontowanym Dworcu Centralnym naliczyłam tylko dwa kosze na jednym peronie i żadnego na drugim. Nie dziw, że podróżni kubki po kawie czy puszki stawiają po prostu na peronie. Drugi przykład – w ubiegłym roku sporym nakładem miasto wyremontowało ładny park przy nowym Muzeum Chopina. Postawiono w nim nawet eleganckie kosze na śmieci, ze specjalnym pojemnikiem na plastykowe woreczki, tak by opiekunowie psów mogli z nich korzystać. Po kilku dniach woreczki się skończyły I okazało się, że miasto nie przewidziało ich dostawy! Jeszcze śmieszniej, zapytany pracownik sprzątający park bezradnie przyznał, że nawet gdyby miał woreczki to nie mógłby ich zainstalować, bo…nie ma klucza, aby otworzyć kosz.
Może więc zamiast kampanii prasowej wołającej o karanie opiekunów psów za zanieczyszczanie ulic warto zrobić kampanię prasową, by Ratusz ustawił wreszcie kosze na śmieci. Porządek zaczyna się od wygody, prawda? A gdyby do tego dodać prośbę do konsumentów piwa, aby nie rozbijali na chodnikach butelek po alkoholu (zapewne nie mogą także znaleźć koszy), to nareszcie można by spacerować bezpiecznie, bo psy butów nie noszą…
data publikacji 10-07-2012
Chcesz skomentowac a nie masz Facebooka? Napisz do nas - redakcja
skomentuj